Rozdział 8 - Obłęd


  Gdy tylko robiło się ciepło, to Teatr Letni na „rusałce” od razu pękał w szwach. I to nie za sprawą wysoce kulturalnych przedstawień, ale dlatego, że właśnie tutaj występował cyrk.
  Od bardzo dawna cyrkowcy z całego świata przyjeżdżali, by zaprezentować widzom swoje najznakomitsze sztuczki. Budynek, pochodzący z końca XIX wieku, był idealnie przystosowany do tego typu widowisk. Kolista widownia mogła pomieścić nawet do tysiąca osób. Klimat tego miejsca był specyficzny, gdyż Teatr stał na wodzie, a otaczała go spora dawka zieleni. 
  Niestety, z biegiem czasu budynek niszczał, aż w latach 30. ubiegłego wieku postanowiono go rozebrać, a stawy, na których się znajdował, zasypano. W zasadzie to miejsce dzisiaj upamiętniają dwie rzeczy: ulica Rusałka, nazwana tak na cześć teatru oraz cyrkowy namiot, który co roku w maju wystaje ponad drzewa, czy też niskie kamienice.
  Właśnie dzisiejszego wieczoru miało odbyć się inaugurujące sezon przedstawienie. Już od wczesnych godzin popołudniowych do kas ustawiały się ogromne kolejki. Każdy chciał obejrzeć klauna, magika przecinającego na pół asystentkę, czy też tresera słoni, panie szybujące na trapezie w skąpych ubraniach i wiele innych atrakcji.

  Wieczór już zapanował na dobre nad Lublinem. O tej porze rozpoczyna się prawdziwe życie tego miasta. Na ulicach pojawiają się tłumy ludzi, głównie studentów, szukających dobrych barów, dyskotek lub osobistego miejsca do napicia się napojów wyskokowych. W okolicy kręcił się także Leon, który nie wiedział jak znalazł się na Rusałce i w ogóle dlaczego w czwartkowy wieczór kierował się w stronę cyrku. Był jakby marionetką sterowaną odgórnie.
  Strasznie bolała go głowa. Pamiętał, że zemdlał w mieszkaniu przeglądając swoją powieść. Po kilku godzinach obudził się na podłodze, zabrał bilet, który wcześniej rzucił gdzieś w przedpokoju i tak o to znalazł się tutaj. Nie potrafił wytłumaczyć swojego zachowania.
 Szedł za grupką ludzi, która ewidentnie znała tę okolicę. Po chwili zniknęły budynki otaczające drogę, a z daleka zaczęła dobiegać wesoła muzyka. I tak o to jego oczom ukazał się ogromny, w biało-czerwone pasy, namiot. Stał mniej więcej 100 metrów dalej, na zielonej łączce, przez którą przepływała Bystrzyca.
- Pan pierwszy raz?! - nagle krzyknął ktoś z boku. Był to chłopak, który zmierzał na przedstawienie ze swoimi przyjaciółmi. Miał ze sobą Ukraińską flagę.
- Słucham? - odpowiedział Leon.
- Pan wygląda jakby był zestresowany - klepnął go po ramieniu - dlatego pytam, czy pierwszy raz?
- Nie - powiedział przypominając sobie scenę ze swojej powieści. Dodał potem - w sumie tak. W prawdziwym cyrku jeszcze mnie nie było.
  Chłopak wyciągnął do niego rękę.
- Jestem Maks, a to są moi przyjaciele - wskazał na nich ręką - Nastya, Julia i Roman. Jesteśmy z Lwowa, ale studiujemy w Waszym pięknym mieście.
  Cała trójka pomachała mu.
- Jestem Leon - przedstawił się i również podał rękę Maksowi.
  Razem przeszli kilka metrów w milczeniu. Jednak Maks nie mógł tego znieść. Był człowiekiem, któremu usta nie zamykały się.
- Mogę na Ciebie mówić Leo?
  Każdy, kogo poznawał, od razu się pytał, czy może na niego mówić Leo. Nazywali go tak wszyscy w policji, przyjaciele oraz syn. Tylko Magda zawsze do niego mówiła „Leonie”.
- Jeżeli chcesz, to proszę.
- A czym się Leo zajmujesz?!- krzyknęła dziewczyna, która chyba nazywała się Nastya. 
- Jestem policjantem - odpowiedział jej, chociaż czuł, że nie powinien.
  Grupę to zaskoczyło jednak szli razem z nim aż do kas. Tłum stawał się co raz większy i po chwili Leon zgubił nowo poznanych przyjaciół. Wyminął kolejki, w których ludzie czekali, by zakupić bilet i przeszedł w kierunku wejścia.

  W tym samym czasie w biurze Karolina dopełniała ostatnich formalności. Spisała notatkę z dzisiejszej służby i zamknęła ją w szarej teczce. Następnie spięła z tylu swoje rude włosy i schowała w policyjnej szafce broń. Złapała teczkę i już chciała wychodzić, ale powstrzymał ją Karol, który wpadł nagle do pokoju.
- Cześć Karola, masz chwilę? - spytał ciężko oddychając.
- No właśnie wychodzę. Muszę jeszcze zajść do komendanta. A co się stało?
  Karol stanął przy biurku i wziął kilka głębokich wdechów.
- Mam strasznie dużo na głowie i dopiero teraz mogłem Ci to przynieść.
  Z kieszeni wyciągnął przezroczystą torebkę z dziwnym przedmiotem w środku.
- Obrączkę? - wzięła do ręki torebkę i uważnie się jej przyjrzała - wygląda znajomo. Skąd ją masz?
-Znalazłem ją po Waszym wyjściu w mieszkaniu Berga. Leżała pod kredensem w salonie i chyba nie należała do ofiary.
  Karolina wyciągnęła złoty przedmiot ze środka, wiedząc, że zabezpieczono już na niej ślady. Była to standardowa procedura.
-  Okej, dzięki. Pokażę ją komendantowi.
  Po tych słowach Karol wyszedł, a dziewczyna uważnie zaczęła przyglądać się obrączce. Na jej wewnętrznej ściance zobaczyła dwie litery: L i M połączone plusem. Natychmiast wyciągnęła z kieszeni telefon i wykręciła jeden z numerów znajdujący się w kontaktach.

  Namiot cyrkowy był okrągły i powstał na planie okręgu. Jego ściany zwężały się ku górze tworząc stożek, który śmiało zrównałby się z cztero piętrową kamienicą.
  Scena, usytuowana w centrum okręgu, pokryta była piaskiem. Po środku stał niewielki podest z mikrofonem, a bokach znajdowały się dwa drewniane słupy, których końce spinała lina. Leon wpatrywał się w nią, bo wiedział dla kogo jest przeznaczona. Zorientował się, że ktoś chciał, aby właśnie tego wieczoru obejrzał to widowisko, które niebawem się rozpocznie.
- Leo! - ktoś krzyczał z prawej strony. Gdy spojrzał tam, ujrzał Maksa i jego przyjaciół, którzy zapraszali go, by usiadł obok nich.
- Zgubiłeś nas! - wykrzyczał Roman, gdy ten siadał na wskazywanym miejscu - ważne, że jesteśmy razem!
- Nie wolałeś przyjść z kimś? - spytał Maks.
  Leon rozglądał się po arenie i czuł się zdezorientowany i niepewny. Ujrzał, że już prawie wszystkie miejsca zostały zajęte przez widzów. 
- Jakby to powiedzieć: praca nakazała mi przyjść tutaj - odpowiedział Ukraińcowi. 
  
  Po kilku minutach rozpoczęło się przedstawienie. Na podeście pojawił się grubawy prowadzący, ubrany w czarny smoking i kapelusz. Po wygłoszeniu krótkiej mowy na scenę wkroczyła grupka akrobatów. Wykonywali oni widowiskowe akrobacje, za które zgarnęli spore brawa. Następnie widzowie mogli zobaczyć tresera, który wprowadził ogromnego słonia. Ten wszedł na małe podium, potem pobawił się piłką, a na koniec ukłonił się, czym skradł serce publiczności.
  Jedynie nie Leona, który siedział niewzruszony. Czasem tylko Maks trącił go lekko łokciem na znak, by okazał jakieś emocje. Jednak po kilku próbach bez efektu zaprzestał tej praktyki. Policjant tylko gapił się na linę, która wisiała wysoko nad ich głowami. Wyczekiwał tego, co będzie na samym końcu. Pokazu, który był specjalnie przez niego wyreżyserowany.

  Teraz przyszła kolej na klaunów. Było ich dwóch: jeden gruby, a drugi chudy. Wjechali na scenę swoim małym samochodzikiem, czym już na starcie zawładnęli publicznością. Zaczęli się wygłupiać, obrzucili paroma tortami i zaprosili kilkoro widzów, z którymi przygotowali parę śmiesznych żartów. Po nich na scenę wjechał magik ze swoją ogromną skrzynią. Najpierw jednak wyciągnął królika z kapelusza, bo tego zawsze oczekuje publika. Następnie zamknął asystentkę w skrzyni, w którą wbił kilkanaście bardzo długich mieczy. Oczywiście dziewczyna przeżyła i pojawiła się wśród publiczności, przez którą przebiegł dreszcz emocji. 
  Magik pobył na scenie jeszcze dobrych kilka minut, ale jego sztuczki opierały się na zabawie kartami, chusteczkami, czy też innymi skrzyneczkami, w których znikały przedmioty.

  Minęła już druga godzina przedstawienia i na podeście ponownie pojawił się grubawy prowadzący. Zaczął dziękować wszystkim za przybycie, a występującym za wspaniały pokaz. Wygłosił jeszcze kilka innych słów, w tym zaprosił na kolejne pokazy w następnych dniach, a na zakończenie zapowiedział ostatni występ tego wieczoru, który miał zmrozić krew w żyłach widzów.
- Przed państwem wystąpi teraz latająca dziewczyna! - wykrzyczał i światła, które padały na scenę, zgasły. 
  Zaczęła grać muzyka. Po części instrumentalnej światła ponownie zapaliły się, a na scenie, pomiędzy drewnianymi słupami, rozwieszona została zielona siatka. Jednak oczy wszystkich powędrowały w górę, na linę. Na jednym ze słupów pojawiła się dziewczyna ubrana w sukienkę ze srebrnymi cekinami. W rękach trzymała drążek trapezu, czyli małej huśtawki, na której można się było bujać i wykonywać efektowne akrobacje. 
  Leon podziwiał jak piękna akrobatka, o lekko ciemnej karnacji, tnie powietrze w ekspresowym tępie. Ile to trzeba odwagi, aby zdecydować się skakać na tak dużej wysokości. Z każdą chwilą, gdy wydawało się, że spadnie w dół, to wychodziła z tego cało, a jej kruczoczarne włosy falowały przy tym niezwykle.
  Gdy muzyka zbliżała się do koñca, akrobatka puściła drążek i spadła na zieloną siatkę. Zeszła z niej i ukłoniła się publiczności, która na stojąco oklaskiwała jej wspaniały występ. Po kilku minutach braw dziewczyna schowała się za kulisami, a namiot zaczęli opuszczać widzowie.
- Idziesz Leo z nami na jakieś piwo? - spytał Maks.
- Muszę zostać. Innym razem - odpowiedział, żegnając się przy tym z nim i jego przyjaciółmi.
  Siedział i dalej gapił się na linę, mając w pamięci widok skaczącej dziewczyny. Wiedział, co się ma wydarzyć niebawem i nie mógł tak czekać z założonymi ręki. Zszedł z widowni i przeszedł przez scenę w stronę kulis nie rzucając podejrzeń. Ominął niezauważenie jakiegoś staruszka, który chyba robił za konserwatora cyrkowego i znalazł się za namiotem, na polanie, na której stało kilkanaście kolorowych wozów należących do cyrku. Zaczął chodzić między nimi szukając jej - akrobatki, która chwile temu szybowała nad jego głową. Miał szczęście, że wszyscy siedzieli w swoich garderobach i przebierali się po występie.
  Nagle otworzyły się drzwi jednego z wozów znajdującego się za jego plecami. Odwrócił się i zobaczył ją, w tej samej sukience z cekinami. Była niezwykle piękna. Miała błękitne oczy, które od razu kradły serce, a lekki majowy wietrzyk bujał jej czarnymi jak noc włosami. Jednym słowem: była zjawiskowa.
- Inez?! - krzyknął Leon, który poddawał się jej urokowi.
- Kim jesteś? - odpowiedziała mocno zaskoczona dziewczyna.
- Musisz uciekać!! Ktoś chce Cię zabić!!
  

  


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 23 - Prawdziwa twarz

Rozdział 10 - Podejrzenie

Rozdział 14 - Polityk