Rozdział 20 - Deszcz

  Słońce ostatecznie już zaszło. Tak właśnie skończył się przyjemny dzień, który zastąpić miała niespokojna noc. Na horyzoncie doskonale widać było ciemne chmury, które niebawem otulą całe miasto. Leon spojrzał na nie, wysiadając z samochodu i przeczuwał, że tej nocy deszcz jest nieunikniony. Poza tym robiło się chłodno.
  Teraz jednak skierował swój wzrok na namiot. Przed nim stał tłum ludzi, którzy patrzyli po sobie z niedowierzaniem. Coś strasznego więc musiało się wydarzyć w środku. 
  Obok byli też dziennikarze. Te hieny, których inaczej nie dało się nazwać, czyhały, aż ktoś do nich podejdzie i zdradzi jakąś gorącą informację.  Zazwyczaj kończyło się to fiaskiem, gdyż mało kto miał chęć z nimi rozmawiać, a gdy już to robił, to na pytania odpowiadał wymijająco, by zdradzić jak najmniej.
  Było jednak coś, co mogło się podobać w tym, że dziennikarze pojawiali się na miejscu zbrodni. Mowa o fleszach. Leon zawsze był pod wrażeniem tego, jak koncert błysków z aparatów rozświetlał przestrzeń, szczególnie o tej, gdy latarnie paliły się jeszcze jasno. 
- Co się wydarzyło w namiocie?! - pytał jeden dziennikarz, który najwidoczniej nie był zbyt dobrze poinformowany.
- Czy macie już podejrzanych?! - krzyczał drugi. 
  Policjanci ledwo przedarli się między nimi i znaleźli się w środku. 
- Oni są straszni - westchnęła Karolina - jak tak można utrudniać komuś życie? 
- W sumie to są w pracy. No ale za grosz w nich sumienia - odpowiedział jej partner. 
  Miał w głowie jednak teraz inne problemy. Wieść o kolejnym trupie, który znajdował się z cyrku, mogła oznaczać tylko jedno: że była to Inez. Nie chciał, by zginęła, ale nie dało się nic z tym zrobić. Czasami nie mamy wpływu na bieg wydarzeń mimo, że przeczuwamy co się może stać. 
  Policjanci przeszli teraz na scenę. Kilkoro techników kręciło się obok siatki, która miała chronić przed upadkiem akrobatów. Z każdym jednak krokiem co raz bardziej widoczny był obiekt zainteresowań wszystkich tu zebranych.
- Siema! - usłyszeli nagle znajomy głos z prawej strony. Była to rudowłosa, piegowata Werka, która zapewne z nudów przyjechała zająć się ofiarą. Ubrana była w długi, czerwony płaszczyk, z ogromnymi kieszeniami, a na głowie miała również czerwony beret - jak się macie?
-W porządku - odpowiedziała Karolina - co tam masz ciekawego?
  Zaprosiła ich bliżej. W tym momencie doskonale ujrzeli młodą dziewczynę w srebrnej sukience, która leżała na boku nieruchomo. Leon na jej widok bardzo posmutniał.  
- Maria Lutunescu, ale wszyscy nazywali na nią Inez - zaczęła mówić Werka - miała osiemnaście lat i pochodziła z Rumunii.
- Była cyganką? - spytał Leon, by potwierdzić swoje podejrzenia. 
-Na to wygląda - kontynuowała dziewczyna - ale jej ojciec pochodzi z Polski. Narazie ustalają kim on jest.
- A matka? - tym razem spytała Karolina.
  Weronika pokręciła głową.
- To już nie do mnie to pytanie. Karol to ustala, ale narazie zajął się tą waszą siekierką z tego co wiem. 
  Policjanci spojrzeli sugestywnie po sobie. Trzeba było zacząć ustalać wersję wydarzeń. 
- To jak zginęła? - dociekał Leon, który jednak doskonale znał odpowiedz na to pytanie. Co raz trudniej było mu już udawać.
- Spadła i się zabiła. Ot cała historia - zaśmiała się dziewczyna - no ale z fachowego punktu widzenia to zapewne siła, która wytworzyła się przy upadku, przerwała rdzeń kręgowy lub połamała kręgosłup i jego odłamki przekuły organy wewnętrzne i nastąpił zgon. Jednak po sekcji będę mogła powiedzieć coś więcej.
  Policjant spojrzał do góry. Jego wzrok utkwił na linie, która biegła nad ich głowami.
- Ona po występie skakała na tą siatkę, by ukłonić się publiczności - partnerka spojrzała wymownie na niego - no co, byłem tu wczoraj i widziałem...
  Nagle rozglądając się po arenie, dostrzegł Anatola, który siedział na samym końcu, na dolnych ławach widowni i rozmawiał z dwoma mężczyznami w garniturach. Miał poważny wyraz twarzy i widać było, że jest przejęty rozmową. 
- A wy panowie co ustaliliście? - spytała policjantka dwóch techników, którzy krążyli w tym momencie obok siatki. 
- Dziewczyna miała pecha - odezwał się jeden z nich, który był lekko grubawy - ktoś przeciął sznurki podtrzymujące siatkę i nie miała szans przeżyć tego upadku.
- Nikt nie sprawdzał zabezpieczeń?! - zdziwiła się mocno, słysząc odpowiedzieć technika. Było jej strasznie żal tej pięknej dziewczyny. 
  Leon teraz wpatrywał się w zamknięte powieki ofiary. Przypomniał sobie jej cudowne oczy, które mógł podziwiać poprzedniego wieczoru. Pomyślał, że niejednemu mężczyźnie, który je widział, skradły serce.
- A skąd w ogóle wiadomo, że jej śmierć ma coś wspólnego ze śmiercią Tomasza Berga? - podniósł lekko głos - bo na to wygląda, skoro nas tu wezwano.
  Weronika poruszyła się. Obeszła ciało dziewczyny dookoła i stanęła tak, by widzieć tył.
- Spójrzcie na jej plecy - wskazała ręką. 
  Leon stanął po lewej stronie Weroniki a Karolina po prawej. W sumie nie zaskoczył ich ten widok, który był im doskonale znany.
- A więc czarcia łapa... - westchnął policjant.
- Dokładnie! - odezwała się patolog. 
  Na jej plecach ktoś narysował czarną kredką rękę z chudymi palcami i długimi paznokciami. Taką, którą morderca wypalił w tym samym miejscu Bergowi. 
- Czyli mamy seryjnego mordercę, który lubi bawić się w jakieś legendy, czy zagadki - stwierdziła Karolina - może to jakiś psychopata?
- Ja się na tym nie znam - zaśmiała się swoim charakterystycznym śmiechem Weronika - wiem natomiast, że muszę już uciekać. Jak pacjentka trafi do mnie na stół, to napiszę i wyślę wam raport. Trzymajcie się misiaczki! 
  Odwróciła się na pięcie, a jej czerwony płaszcz zawirował efektownie. Skierowała się w kierunku wyjścia i po chwili zniknęła w ciemnościach. 
- I co o tym myślisz? - spytała partnera dziewczyna. Technicy akurat pakowali ciało do specjalnego worka.
  Leon kątem oka widział, jak do Anatola i dwójki w garniturach dołączają ochroniarze cyrku, których miał okazje poznać wczoraj.
- Może... - chciał coś powiedzieć, ale się zawahał - powinniśmy przeszukać jej garderobę. Może tam coś znajdziemy. 
  Dziewczyna przytaknęła i udali się w stronę kulis. Z każdym kolejnym krokiem co raz głośniej słyszeli bardzo charakterystyczny odgłos, który wydobywał się z zewnątrz. Był to deszcz, którego krople obijały się o namiot. Znaczyło to, że ciemna chmura, która jeszcze niedawno znajdowała się na horyzoncie, teraz ogarnęła już całe miasto. 
  Dotarli do wyjścia, prowadzącego na polanę, gdzie stały wozy cyrkowe. Deszcz padał tak intensywnie, że w zasadzie nic nie było widać. Oboje okryli się swoimi ubraniami, by jak najmniej zmoknąć i pobiegli w kierunku, który wyznaczył Leon. Dotarli do jednego z wozów i jak najszybciej wtargnęli do środka. 
- Jesteś pewien, że to tu? - spytała Karolina, wykręcając swój sweter z wody. Stała tak w szarym podkoszulku, a jej włosy były tak potargane, że każdy biegł w inną stronę. Brak swetra odsłonił kaburę, w której schowany był pistolet. 
- Na sto procent - odparł zadyszany Leon - widziałem wczoraj jak wychodziła z tego wozu. 
  Zaczęli się rozglądać. Mniej więcej po środku stało ogromne biurko, na którym znajdowało się lustro. Przed nim można było zobaczyć wiele kobiecych rzeczy, na przykład sprzęt do makijażu, czy peruki. 
- Spójrz - wskazała dziewczyna na kredkę, która leżała na biurku - Może to nią ktoś namalował Inez tą łapę? 
  Już chciała ją chwycić, ale jej rękę złapał Leon.
- Uważaj, technicy jeszcze tu nie zaglądali. Mogą być na niej odciski palców. 
  Karolina przyznała mu rację.
- Inez raczej sama nie namalowałaby sobie tego rysunku - stwierdziła - więc muszą być tutaj jakieś odciski. 
  Leon spojrzał na stojaki z lewej strony wozu, na których wisiało wiele sukienek.
- Ciekawi mnie jaki związek jest między nią a Bergiem - powiedział tym razem szczerze. Nie było to opisane w jego powieści, podobnie jak wielu innych elementów, które mogłyby mu pomóc w śledztwie - bo małe są szanse na to, że są to przypadkowe ofiary.
- Trzeba na pewno to sprawdzić - mówiła dziewczyna, poprawiając swoje włosy - trzeba też przesłuchać ochroniarzy i innych pracowników cyrku. Jest szansa, że morderca był przed występem tu, w garderobie. Powinien ktoś ich zauważyć.
  Policjant był pod wrażeniem pomysłu partnerki. Był już tak zmęczony, że po prostu marzył o tym, by rzucić się na łóżko.
- Niech Karol się tym zajmie - nastała chwila ciszy - tak w zasadzie to niewiele mamy...
-bNo nie - westchnęła - mamy w sumie podejrzenia tylko, że to Berg zabił syna. Ale teraz... No bo jaki mógł mieć związek z tą dziewczyną. 
  Leon usiadł na małym krzesełku, które stało obok biurka. 
- A co jeśli Berg znał Inez? W tej szkole tych popaprańców bywają różni ludzie. 
- Tak ale jaki miałaby motyw? - oparła się o ścianę wozu. 
  Oboje popadli w zadumę. Szukali jakiegoś sensownego wytłumaczenia.
- Może - zaczęła Karolina - Inez wiedziała o tym, że Tomasz jest gejem i mogła ujawnić jakieś informacje po jego śmierci.
  Była to jakaś teoria. Leon chciał wysunąć swoją, lecz w tym momencie drzwi do wozu otworzyły się. Stał w nich ten grubawy technik, który przybliżał im niedawno okoliczności śmierci akrobatki. Był całkowicie mokry.
- Leon? - odezwał się - komendant natychmiast ciebie woła. 


  Mrok nie mógł się powstrzymać. Po ucieczce z cyrku, schował się w okolicy wierzb, które rosły niedaleko. Jego głowę ponownie zakrywał czarny kaptur, który był nieodzownym elementem jego ubioru. Spoglądał w tamtą stronę i podziwiał jak policyjne światła rozświetlają okolicę. Nie zważał na to, że padał rzęsisty i nie zostało na nim suchej nitki. Czuł tylko dumę, że wykonał swoje zadanie perfekcyjnie i mógł już spokojnie przygotowywać się do kolejnego.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 23 - Prawdziwa twarz

Rozdział 10 - Podejrzenie

Rozdział 14 - Polityk