Rozdział 18 - Zmierzch

- Skoro zakładamy, że Berg szukał u was rozwiązania problemów z synem, chciał zmienić go w heteroseksualistę, to na miejscu Mistrza jakiej rady by mu pan udzielił? 
  Felipe spojrzał dziwnie na Karolinę.
- Co ja bym mu poradził? - zawahał się na moment - powiedziałbym mu, aby usunął przyczynę swojego problemu. 
  Leon był pełen podziwu sprytu swojej partnerki. Dostał w zasadzie to, czego potrzebował. Usunąć przyczynę problemu mogło oznaczać zabójstwo i jeszcze bardziej umocnił się w teorii, że to wicepremier stoi za śmiercią syna. 
- Czy myśli pan, że on mógł zabić Tomasza? - spytał - W końcu przez to, że miał syna geja, cierpiał lub mógł ucierpieć jego wizerunek.
  Mężczyzna znów czuł się przyparty do muru. Nie mógł wyrwać się z mocnego uścisku jaki serwowali mu policjanci. 
- Wydaje mi się, że jest to prawdopodobne - odpowiedział, a podobnie jak ręka, zaczęła mu nerwowo drżeć lewa noga. Dodał za chwile - u nas, w szkole różokrzyża, uczymy, że jeżeli chcesz dojść do Boga, musisz to zrobić wszystkimi możliwymi sposobami. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić, czy Berg zabił syna. To są jedynie moje przypuszczenia i wiem, że... że będę miał przez to kłopoty. 
  Mężczyzna oparł się o swoje uda i spuścił głowę w dół. Karolinie z początku zrobiło się go szkoda, jednak szybko jej przeszło. Przez lata pracy w policji nauczyła się, że najważniejsze jest prowadzone śledztwo i na tym trzeba się skupić. 
- A jeszcze jedno pytanie - odezwała się - czy wasi uczniowie, jak i wy, wykonujecie jakieś rytuały? 
  Podejrzewała, że obcięta głowa i wypalona łapa mogły także łączyć się ze szkołą. 
- Teraz Pani sugeruje, że jesteśmy sektą? - zezłościł się Felipe.
- Zadaje pytania, to jest moja praca - odparła. 
  Mężczyzna wyprostował się w fotelu. 
- Mamy, jak to pani określił, rytuały. My jednak nazywamy to zabiegami oczyszczającymi. 
- Jak one wyglądają? - spytała policjantka. 
- Każdy, kto przychodzi tutaj i szuka odpowiedzi, otrzymuje swój zestaw zabiegów. O tym, kto co otrzyma, decyduje Mistrz i ja nie mam do tego wglądu. Mogę powiedzieć, że ja sam stosuje napar z ziół, cytrusów oraz - tu zawiesił głos - z krwią drobiu. 
  Leona to nie przeraziło. Dzieciństwo spędził na wsi i tam częstą praktyką było wykorzystywanie krwi drobiu czy innych zwierząt hodowlanych w kuchni. Co innego jednak było z Karoliną, która w zasadzie nigdy nie opuszczała miasta. Słowa o piciu krwi wzbudziły u niej obrzydzenie. 
- Każdy z uczniów - kontynuował Felipe - który chce osiągnąć pojednanie z Bogiem, musi związać się z naturą. Do tego zmierzają zabiegi, które wykonuje się w specjalnych pomieszczeniach, jakie przygotowują oni  w swoich domach.
  Leona zamurowało. Cały dzień odrzucał myśli, że całe śledztwo związane jest z jego powieścią, że jest reżyserem tej sztuki. W domu, w którym mieszkała ofiara, stworzył tajemniczy pokój. Nie przypisał mu jednak konkretnego przeznaczenia, lecz w całej fabule odgrywał on bardzo istotną role. Teraz po słowach Felipe uzmysłowił sobie, że Berg również takowy pokój posiadał w mieszkaniu. Znowu stracił pewność siebie, którą rankiem zbudował. W jego oczach pojawił się przez chwile obłęd, a jego głowę przecinały miliony myśli. Musiał się ogarnąć i ustalić jakiś plan działania. 
- Dziękujemy za rozmowę - powiedział nagle, wstał z kanapy i wyszedł na zewnątrz. 
  Karolina nie potrafiła zrozumieć tego, co się przed chwilą wydarzyło. Działo się to tak szybko, że aż zaniemówiła. Siedziała tak jakby ktoś przyspawał ją do siedzenia. 
- Co się stało pani partnerowi? - spytał równie zaskoczony Felipe. 
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała mu dziewczyna. 
  Nie było więc innego wyjścia, jak również się pożegnać i ruszyć za nim w pogoń. 
- Naprawdę dużo nam pan pomógł. Odezwiemy się, gdybyśmy czegoś jeszcze potrzebowali. 
  Po tych słowach wstała, podała rękę mężczyźnie i opuściła pokój. Ujrzała wtedy Leona, który stał przy oknach i patrzył na miasto. Niektóre latarnie zostały już zapalone, a noc powoli zaczęła dominować. Chmury od strony zachodu, urzekały swoją czerwoną barwą, oczywiście ten kolor był złudzeniem. Szykował się spokojny, majowy wieczór. Nikt jednak nie podejrzewał, że jak tragicznie się skończy.
- Co z Tobą się dzieje? - spytała partnera Karolina. Podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu. 
- Nic takiego - odparł - po prostu źle się poczułem. Głowa mnie zaczęła boleć, ale już mi lepiej. 
- Jesteś po prostu przemęczony...
- To śledztwo powoli zaczyna mnie wykańczać. 


- Kim pan jest? - usłyszał Mrok za plecami. Poczuł, że cały jego plan spalił. Postanowił się jednak odwrócić w kierunku, z którego dobiegał znajomy głos.
- To ja! - odpowiedział, ściągając kaptur. 
  Przed nim stała teraz piękna, czarnowłosa dziewczyna. Prawie od razu powalała tego, kto spojrzał w jej błękitne oczy. Miała na sobie srebrną sukienkę z cekinami, które błyszczały pod wpływem reflektorów. 
- A to Ty wujku! - krzyknęła, gdy w pełni zobaczyła jego twarz. Rzuciła się na niego i mocno go przytuliła - Co Ty tutaj robisz? 
  Mrok musiał wymyślić jakąś wymówkę.
- Wiesz co, tyle razy zachęcałaś mnie do przyjścia tutaj, że w końcu się wybrałem - rozejrzał się dookoła - ale najwidoczniej nie ma dzisiaj przedstawienia.
- Jest! - uśmiechnęła się. Była niezwykle szczęśliwa na jego widok - dzisiaj przecież jest piątek i zaczynamy godzinę później. 
  To nawet lepiej. Będzie mógł na własne oczy ujrzeć jak dopełnia się jego dzieło. A gdy ktokolwiek pomyśli, że może mieć coś z tym wspólnego, już dawno będzie siedział w swojej siedzibie i szykował się do kolejnego zadania. Tylko musiał wykombinować sposób, w jaki umieści swój charakterystyczny znak.
- Super! Jestem pełen podziwu jak skaczesz na takiej wysokości - spojrzał na linę, rozwieszoną między dwoma słupami na znacznej wysokości.
- Nie jest to takie trudne, jak ci się wydaje - machnęła ręką - masz może ochotę na herbatę? 
  Mrok skinął głową. Dziewczyna złapała go za rękę i zaczęła ciągnąć w kierunku kulis. 
- Jak tata się trzyma? - spytał, gdy wychodzili już na polanę, na której stały cyrkowe wozy. Słońce już praktycznie zaszło, jedynie resztkami promieni kolorował na czerwono niebo.
- Wiesz, chodzi taki smutny, wyciszony, ale daje jakoś radę.
-A mama się odezwała? 
  Dziewczyna posmutniała.
- Niestety, ale nadal cisza... W Rumunii jak człowiek przepada, to potem ciężko go odnaleźć - za chwilę jednak znów się uśmiechała - nie ma co się smucić. Jakoś to będzie!
  Otworzyła drzwi do jednego z wozów. Była to garderoba, w której dziewczyna przebierała się przed i po występie, nakładała makijaż oraz przygotowywała się mentalnie do skoków. W środku znajdowała się masa ubrań, a wszystkie mieniły się pod wpływem światła. 
  Mniej więcej w połowie stało ogromne biurko z lustrem, na którym  można było zobaczyć wiele różnych przedmiotów, od kosmetyków, pomadek, podkładów po biżuterię, czy też peruki. Dziewczyna jednak nie musiała ich nosić. Po pierwsze przy takich akrobacjach na pewno peruka zsunęłaby się na ziemię. Po drugie miała piękne, naturalne włosy.
- Dobrze się składa - powiedziała, włączając elektryczny czajnik - potrzebuję Twojej pomocy!
- Mojej? - zdziwił się Mrok. 
-Taaak! Muszę dzisiaj na występ spiąć włosy w kok, a że mam tę sukienkę, to będą widoczne moje nagie plecy...
  Podeszła bliżej i podniosła włosy tak, by pokazać mu, o co jej chodzi. Jej sukienka rzeczywiście miała z tylu duże wcięcie, które odsłaniało za dużo.
- I co ja mam zrobić? 
- Zawsze przed występem, gdy mam tak upięte włosy, moja charakteryzatorka maluje mi na nich jakiś rysunek, który byłby dobrze widoczny. Niestety, dzisiaj jej nie ma i musisz Ty mi to zrobić.
  Mrok aż podskoczył z radości. Było to dla niego wybawieniem. Znalazł więc rozwiązanie swojego problemu. 
- Mogę narysować to, co chcę? 


  Leon znów czuł, że odlatuje. Teraz miał niemal stu procentową pewność, że ktoś wzoruje się na jego powieści. Bo czy możliwy jest aż taki przypadek?
- Słuchasz mnie? - wrzasnęła w windzie Karolina. Nie mogła dotrzeć do partnera, który wyglądał, jakby był w swoim świecie.
- Wybacz, zamyśliłem się. Co mówiłaś? 
  Dziewczyna spojrzała prosto w jego oczy.
- Mówiłam, że nie zdążyłam do tej pory ci powiedzieć, że na nagraniu z przed domu Bergów morderca wchodzi do mieszkania i już z niego nie wychodzi. Niestety, nie widać kto to jest.
  Jeszcze bardziej potwierdziło to jego obawy o tajnym pokoju w domu ofiary, do którego prowadziły aż dwa wejścia. 
- Technicy coś jeszcze ustalili? - wymamrotał. 
- Tak, że morderca wypalił mu gorącym przedmiotem tę łapę na plecach. 
- Można samemu było tego się domyśleć...
  Wysiedli z windy, która zatrzymywała się w małej przybudówce biurowca. Otworzyli pierwsze napotkane drzwi i znaleźli się na zewnątrz. Leon stanął i wyciągnął paczkę papierosów. Czuł, że pomoże to mu się uspokoić. 
- Myślisz, że to Berg stoi za śmiercią syna? - spytała Karolina.
- Jestem tego pewien - odpowiedział, wypuszczając dym z ust. - wszystko na to wskazuje. Synek był gejem, uderzyło to w jego dobre imię i zlecił to komuś. Szczególnie, że był podjudzany przez tych wariatów.
- Powiem potem na komendzie, by ich sprawdzili - dziewczynie jednak nie dawało coś spokoju - Jeśli masz rację, to czemu odcięli mu głowę? I jeszcze ta łapa...
  On znał odpowiedz na to pytanie, lecz nadal chciał zachować to w tajemnicy.
- Może Berg wynajął szaleńca - wziął kolejnego bucha - albo chciał wzbudzić zainteresowanie mediów. Wszyscy powtarzali do tej pory, że ponad wszystko stawiał politykę i to być może pomogło mu zdobyć nowych zwolenników.
  Chwile tak jeszcze postali. Potem Leon zgasił papierosa o śmietnik i wyrzucił do niego peta. Skierowali się w stronę parkingu. 
- Dziwna ta cała szkoła, jak się oni nazywają? - mówiła dziewczyna, która spojrzała w górę, na biurowiec.
- Rose Lambda - odpowiedział jej partner.
- Jak zadzwoniłeś i kazałeś tu przyjechać, to sprawdziłam ich trochę w internecie. Oni nie są związani tak ściśle z Różokrzyżem, a tworzą tak jakby swoje wyznanie. 
  Nagle, gdy znaleźli się już przy samochodzie, to telefon Karoliny zaczął dzwonić. 
- To Karol - przeczytała imię, które wyświetlało się na ekranie. - Słucham!
  Przez chwilę wysłuchiwała głosu technika, który najwidoczniej miał do przekazania ważne informacje. 
- Dzięki wielkie - powiedziała po chwili, a jej mina stała się niezwykle poważna.
- Co tam chciał? - spytał Leon, gdy chowała telefon do kieszeni.

- Powiedział, że znaleźli narzędzie zbrodni.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 23 - Prawdziwa twarz

Rozdział 10 - Podejrzenie

Rozdział 14 - Polityk