Rozdział 22 - Niewinność

— I są jakieś ślady na tej kredce? — spytała Karolina grubego technika, który oświetlał przedmiot specjalną lampą. 
— Coś się na pewno znajdzie — odpowiedział.
  Dziewczyna niecierpliwiła się, gdyż jej partner długo nie wracał. Miał na chwilę podejść do Anatola i wrócić tu, by ustalić z nią dalsze kroki. Sama nie wiedziała do końca, co należy zrobić. 
— Trzeba sprawdzić wszystkie ślady w tym pokoju i porównać z tymi w systemie.
  Powiedziała to bardzo stanowczo, lecz w jej głosie dało się wyczuć bezradność. Zawsze tylko udawała twardą osobę. W środku jednak jej obraz był zupełnie odwrotny. Wiązało się to z pewnym niegroźnym, jak się potem okazało,  zdarzeniem, które przytrafiło jej się w dzieciństwie. 
  Pewnego razu wraz z rodzicami wyjechała do babci na wieś. Miała wtedy sześć lat i było to dla niej ogromne przeżycie. Jak to dziecko uwielbiała biegać, zaglądać w każdy kąt i dokuczać starszym, by po jakimś czasie zasnąć beztrosko na najbliższym miękkim miejscu, na jakie się natrafiło. Tamtego dnia pech chciał, że przed domem babci zaparkował ogromny busik, który robił za obwoźny sklep. Gdy rodzice Karolinki dobijali targu z właścicielem, mała weszła do środka i słodko zasnęła na jakimś worku. Początkowo nikt tego nie zauważył i kierowca wkrótce odjechał. Szybko jednak zorientowano się, że nigdzie dziewczynki nie ma i postawiono całą wieś na nogi, by ją odnaleźć. 
  Następnego dnia, gdy kierowca chciał załadować do busika nowy towar, usłyszał płacz dziecka, dobiegający ze środka pojazdu. Po przeszukaniu okazało się, że znalazł nieproszonego gościa. Poznał ją po charakterystycznych rudych włosach i  jak najszybciej odwiózł ją rodzinie. Mimo, że tak naprawdę nic Karolinie się wtedy nie stało to na jej psychice do dziś został ślad. Ciągle czuła się małą dziewczynką zamkniętą w ciemnym samochodzie, w którym spędziła noc, nie wiedząc gdzie jest i co ją otacza. Tak według niej wyglądało w tym momencie jej życie, w który ciągle próbowała się wyzwolić z ciemności, lecz każda próba kończyła się niepowodzeniem.
  Nagle otworzyły się drzwi do garderoby, należącej do ofiary. Stał w nich Karol, z którego woda dosyć mocno ściekała. 
— Już jestem. Dużo mnie ominęło? — spytał, ściągając z siebie przemoczony sweter. 
— W zasadzie to za chwilę kończymy — stwierdził technik, który pakował już swoje rzeczy do torby.
  Karolina nie mogła się powstrzymać, by nie zapytać o partnera.
— Nie widziałeś Leona gdzieś po drodze? 
  Karol przez chwilę się zastanawiał. 
— A tak, gdy wchodziłem do środka, to on wybiegał z namiotu. Wyglądało na to, że gdzieś się spieszył.
  Dziewczynie wydało się to trochę dziwne. Gdy musiał gdzieś jechać, będąc z nią na służbie, prawie zawsze informował ją o tym. Zaczęła się więc zastanawiać, co chciał od niego Anatol i gdzie teraz jest. 
  Chłopak poczekał chwile jak jego grubawy kolega po fachu wyjdzie z wozu. Gdy drzwi wydały charakterystyczny dźwięk zamknięcia, momentalnie znalazł się przy Karolinie.
— Słuchaj Karola — zaczął mówić cichym głosem — ja ciebie i  Leona bardzo lubię, ale musisz wiedzieć, że na komendzie ostatnio mówi się, że to Leon zabił Berga.
  Dziewczyna wytrzeszczyła oczy.
— Nie wiem, kto rozsiewa takie plotki, ale to jest czysta głupota... Zajmij się lepiej swoją pracą!
  Gdy to powiedziała, to nagle przypomniało jej się, że w mieszkaniu Berga znaleziono obrączkę jej partnera. Dziwne dla niej było również to, że Leon odwiedził poprzedniego wieczora cyrk, a dzisiaj w tym miejscu zginęła dziewczyna, co wiąże się z prowadzoną przez nich sprawą.
— Głupota, nie głupota. Tak właściwie nie wiadomo, kim on naprawdę jest. 
  Karolina zmarszczyli czoło i popatrzyła na niego litościwy wzrokiem. 
— Zastanawiam się, czy ty czasami siebie słuchasz...
  Po chwili znów ktoś gwałtownie otworzył drzwi, a świeże powietrze prawie natychmiast wypełniło garderobę. Na zewnątrz wciąż padał gęsty deszcz, a co jakiś czas ciemne niebo rozświetlał piorun, z którym w parze szedł grzmot.
— Karol, wyjdź — nakazał bez wahania Anatol, który momentalnie wparował do środka z dwoma facetami w garniturach. Jeden z nich przy drzwiach odstawił spory parasol, z które ściekała woda.
  Karol, nieco przestraszony, od razu wykonał jego polecenie. Zanim ktokolwiek mógł o czymś pomyśleć, on stał już na polanie, a jego ubrania ponownie nasiąkały wodą.
— Szefie, gdzie jest Leon? — spytała równie przestraszona dziewczyna. 
— To nie czas na pytania — mówił lekko zmartwionym głosem — to są panowie ze służby ochrony państwa. Mają do ciebie kilka pytań i proszę cię, odpowiadaj na nie zgodnie z prawdą.
— Pani Karolina Haber, tak? — spytał ten wysoki, który przesłuchiwał wcześniej Leona.
— Zgadza się, o co chodzi?
— Chcieliśmy zapytać, czy nie zauważyła pani ostatnio u partnera jakichś dziwnych zachowań lub też nieoczekiwanych zmian?
  To pytanie ją zamurowało. Czuła się zdezorientowana.
— Nie bardzo — odpowiedziała niepewnie. Głos co raz bardziej odmawiał jej posłuszeństwa. — Trochę był przemęczony, ale to dlatego, że pracujemy ciężko nad tą sprawą. 
  Skłamała. Widziała przecież, że Leon zachowuje się od kilku dni nieswojo. Chciała jednak go chronić, gdyż wydawało jej się, że jego stany nie mają nic wspólnego  z prowadzoną przez nich sprawą. W tym momencie zrobiło jej się słabo i usiadła na krześle, stojącym obok biurka.
— Na ile procent jest Pani w stanie stwierdzić, że Pan Kowalski jest tym, za kogo się podaje? — zadał kolejne pytanie, nie zważając na jej stan.
— Co Pan insynuuje?! — uniosła się, by po chwili złapać się za głowę, która zaczęła ją mocno boleć. — Leon to normalny facet, który ma ostatnio dużo pracy. 
  Spojrzała na Anatola, który patrzył się na podłogę i obgryzał paznokcie w lewej ręce. Widziała, że też jest poruszony całym tym zamieszaniem i że tak samo jak ona pragnie, by jak najszybciej się to wszystko skończyło.
— Ja nic nie insynuuje. Pani partner jest podejrzany o zabójstwo Tomasza Berga i tej akrobatki. 
  Pierwsza myśl, która pojawiła jej się w głowie, brzmiała: jak to jest w ogóle możliwe? Brzmiało to nad wyraz komicznie, lecz po chwili zdała sobie sprawę, że agent powiedział to na poważnie. Ból u skroni nadal nie ustępował i zaczęły napływać jej do oczu łzy.
— Proszę Pana, jestem pewna, że Leon tego nie zrobił! To nie jest w jego stylu!
— A myśli Pani, że Kowalski znał obie ofiary? — wtrącił się nagle drugi z agentów, który przez ten cały czas klikał coś na małym tablecie, który trzymał w dłoni. 
  Karolina zawahała się przez chwilę. Znów przypomniało jej się, że niedawno Leon przesłuchiwał Berga. Lecz nie wiedziała, czy miał jakiś kontakt z tą Inez. Chociaż w końcu wczoraj był w tym cyrku... Otarła teraz oczy, by lepiej widzieć mężczyzn i siorbnęła głośno  nosem.
— Niestety, ale jest to prawdopodobne... Chociaż uważam, że dopiero ewentualne śledztwo to ustali.
  Mężczyźni z SOPu spojrzeli wymownie po sobie. Widać było, że uparli się przy swojej tezie, która brzmiała: to Leon Kowalski jest mordercą. 
— No nic, myśleliśmy, że nam Pani bardziej pomoże — mówił ten wysoki, odwracając się na pięcie w stronę drzwi. Drugi agent chwycił parasolkę i wystawił ją na zewnątrz, a po chwili oboje zniknęli w deszczu.
  Gdy Karolina została w wozie sama z Anatolem, wreszcie mogła się rozluźnić. Ukazała się jej prawdziwa twarz, osoby mało pewnej siebie, która potrzebuje kogoś, kto będzie sprawował nad nią opiekę. 
— Już, spokojnie — pocieszał ją Anatol, wyciągając z kieszeni marynarki chusteczki i podając je dziewczynie.
— Gdzie jest Leon? — spytała, wycierając oczy chusteczką. 
  Komendant odsunął się od niej i oparł o blat biurka.
— Nie mam pojęcia, niestety. Uciekł, gdy te dwa bałwany skończyły go przesłuchiwać.
  Karolina również wstała i podeszła do lustra, by sprawdzić, czy nie za bardzo się rozmazała.
— Powiedz mi szefie, że on jest niewinny — mówiła jakby znowu za chwilę miała się rozpłakać. 
— Nie wiem, Karola. Wszystko narazie jest przeciw niemu. Poza tym wiesz, że gdy oni się uprą, to nie ma przebacz...
  Nastała cisza. Dziewczyna również oparła się o blat, z tą różnicą, że po przeciwnej stronie niż Anatol. Marzyła tylko, by to wszystko było snem i by mogła się wreszcie obudzić obok swojego męża i przytulić dzieci, których nie widziała od dwóch dni. Praca w policji wymagała w końcu poświęceń.
— Słuchaj — kontynuował Anatol — oni prowadzą śledztwo przeciwko Leonowi, a my musimy założyć, że jest niewinny i...
— On jest niewinny! — krzyknęła, podnosząc się z blatu i stając na przeciwko komendanta — ja to czuje! On nie mógłby przecież tego zrobić. Praca w policji była jego marzeniem i zawsze powtarzał, że prędzej zginie, niż zrobi coś głupiego.
— Uspokój się — powiedział, również wstając z blatu i łapiąc ją za ramiona — dlatego dalej będziemy robić swoje i złapiemy sprawcę na złość tym z Warszawy. Musisz teraz stanąć na czele śledztwa!
  Wyrwała się z objęcia Anatola i znów oparła się o biurko. Była w ogromnym szoku, słuchając propozycji komendanta. Nie wierzyła w swoje umiejętności.
— Przecież ja nie dam rady — jęknęła i znów wyglądało to tak, jakby chciała się rozpłakać. 
— Dasz radę! Dostaniesz do pomocy Karola, który zawsze chciał wziąć udział w jakimś śledztwie. Jesteś dla Leona ostatnią nadzieją...

  Pierwsza myśl, jaka dudniła jej w głowie, nakazywała odmówić. Jednak z drugiej strony mogłoby to pomóc jej partnerowi i udowodnić jego niewinność. Nie miała więc wyjścia i przystała na propozycję szefa.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 23 - Prawdziwa twarz

Rozdział 10 - Podejrzenie

Rozdział 14 - Polityk