Rozdział 12 - Pieniądz


  Leon nie wiedział jak zareagować. Widział na własne oczy jak z pokoju komendanta wychodzi ktoś, kto na codzień urzęduje prawie dwieście kilometrów stąd. Miał lekko okrągłą twarz, a na nosie osadzone ciemne okulary. Na głowie z kolei widniały jego czarne, krótko przystrzyżone włosy i na oko mierzył ponad 180 centymetrów. 
  Każdy krok stawiał pewnie i szedł z podniesioną głową. Tego wymagała pełniona przez niego funkcja Premiera RP. Od prawie dwóch lat to stanowisko należało do Kornela Biernackiego, lidera ugrupowania skrajnie konserwatywnego w polskim parlamencie. Po ostatnich wygranych przez niego wyborach nie uzyskał jednak większości i skazany był na koalicję. Układ sił politycznych sejmu sprawił, że jedyną możliwą opcją był sojusz z partią, na której czele stał Berg.
- Wielki brat wychodzi - mówił do słuchawki mężczyzna, który blokował do tej pory drzwi. 

  Wszystko trwało kilka chwil. Biernacki wraz z ochroną szybko przemieścił się na schody i tyle ich widziano. Leon i Karolina stali w osłupieniu na korytarzu i tylko wymieniali między sobą spojrzenie.
- Wy do mnie? Chodźcie - usłyszeli głos Anatola, który zapraszał ich do siebie. Widać było, że nie jest zbyt szczęśliwy. 
  Policjanci weszli do środka. Komendant zamknął za nimi drzwi i usiadł w swoim fotelu.
- Co tu robił Premier? - odezwała się Karolina, która nadal nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą widziała.
- Anatol, o co chodzi? - spytał jej partner. 
  Mężczyzna poruszył się w fotelu i podrapał po zaroście, który domagał się już zgolenia. 
- Chciał dowiedzieć się, jak idzie śledztwo - odpowiedział po chwili - wiecie, że ta sprawa jest gorąca w mediach.
  Leon schylił się i oparł o biurko. 
- Mógł zadzwonić! - krzyknął - albo wysłać kogoś innego, a nie przyjeżdżać tu.
- Uspokój się Leo - powiedział jego przyjaciel. 
  Jednak on nie mógł się uspokoić. Miał w pamięci przesłuchanie Berga z grudnia i propozycję, którą potem otrzymał. Zaczynał mieć wątpliwości, co do tego całego śledztwa. 
- Biernacki chciał poznać szczegóły. Nie dopisuj sobie teorii.
- Cały czas mam wrażenie, że o czymś nie wiem - wtrąciła się Karolina, która stanęła z założonymi rękami przy oknie. 
  Nastała cisza. Leon oderwał dłonie od biurka i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Anatol schylił głowę i bawił się długopisem.
- Ile Ci dał? - zapytał nagle pogardliwie policjant. 
- W tej chwili chcę znać prawdę! - krzyknęła zdezorientowana dziewczyna. 
  Komendant wstał.
-Karolina, musisz wyjść. 
  Nie zdążyła nawet zaprotestować. Anatol gestem ręki wyprosił ją na zewnątrz, a ona musiała poddać się jego woli. Wychodząc jednak, trzasnęła głośno drzwiami. 
- Co masz wspólnego ze śmiercią tego gówniarza? - groźnie spytał Leon, gdy już zostali sami. Strasznie irytowało go zachowanie przyjaciela. 
- O czym Ty mówisz do cholery - krzyknął - czemu miałbym coś mieć? 
  Nie mógł się nadziwić oskarżeniom przyjaciela. Nigdy do tej pory się nie kłócili. Jednak przez ostatnie dni ich przyjaźń wystawiana była ma próbę.
- Już wtedy uwziąłeś się na młodego Berga. Chciałeś go aresztować, te ciągnące się przesłuchania...
- Mówiłem Ci - przerwał - czemu to wszystko. Proponowałem Ci, abyś też w to wszedł. 
  Gdy to mówił podniósł jakieś akta, które leżały na biurku i rzucił je tak, że strąciły na ziemię herbacianą róże. Porcelanowa doniczka rozleciała się na drobne elementy. 
- Wiesz, jakie mam zdanie o polityce - odpowiedział Leon, podchodząc do okna - zawsze starałem się jej unikać.
- Tylko, że tu nie chodziło o politykę, a o kasę. To była przyjacielska propozycja...
  Komendant zaczął zbierać porcelanowe kawałki doniczki. Chciał jakoś załagodzić tą awanturę. 
- Słuchaj - odezwał się - nie wiem, co sobie myślisz, ale nie zabiłem Berga, ani też nie wiem, kto mógł to zrobić. To, co było w grudniu, nie ma już znaczenia. Teraz liczy się tylko to, by złapać mordercę. 
  Policjant odwrócił się w jego stronę. Mimo tego, co ostatnio między nimi się działo, ufał mu. Była to jedyna osoba po Karolinie, co do której miał sto procent pewności. Nigdy też nie zawiódł się na nim. 
- Ktoś mu wypalił na plecach Czarcią Łapę. Wiesz może, co to ma oznaczać?
  Komendant wstał i wyrzucił do kosza to, co udało mu się zebrać. Widział, że emocje powoli wracają do normy.
- Prawdę albo sprawiedliwość. Coś w ten deseń - odpowiedział. Nagle coś sobie przypomniał - musicie pojechać pod ten adres. 
  Wręczył mu żółtą, samoprzylepną karteczkę z nazwą ulicy i numerem. Wyciągnął ją z tylnej kieszeni spodni.
- Jastrzębia 3/2 - przeczytał na głos - a co tam jest? 
- Karolina mówiła, że Berg był homoseksualistą i miał chłopaka. Dowiedziałem się, że mieszka pod tym adresem. Nazywa się Piotr Horecki. 
- No to jedziemy! - zawołał i skierował się w stronę drzwi. Gdy je otworzył, zatrzymał go Anatol.
- Leo, ja naprawdę go nie zabiłem. To jest nonsens, co mówiłeś.
- Wiem - odpowiedział szczerze - ufam Ci. 
  I wyszedł. Szybko przedostał się do swojego pokoju, w którym czekała na niego Karolina. Siedziała przy biurku mocno zdenerwowana.
- Jak my mamy pracować skoro ukrywasz ważne informacje przede mną - rzuciła wściekłe. 
- Uspokój się. Jedziemy przesłuchać chłopaka ofiary. 
- Nigdzie nie jadę! - krzyknęła - dopóki mi nie powiesz wszystkiego, to ja się stąd nie ruszam. 
  Leon wiedział, że musi jej powiedzieć o czym rozmawiali i wytłumaczyć jej wszystko. Przysięgał, że nikomu nie powie o tym, lecz teraz nie miał wyjścia. Upewnił się, że nikt ich nie podsłuchuje i zamknął drzwi do pokoju. Usiadł za swoim biurkiem, złożył ręce i kilka razy stuknął cicho w blat. 
- Zanim mnie ocenisz lub Anatola to wysłuchaj mnie do końca - powiedział po chwili, a dziewczyna kiwnęła głową. Siedziała tak skulona z rękami schowanymi w kieszenie bluzy - tamtego dnia siedziałem przy tym biurku i wypełniałem raporty. W pewnym momencie przyszedł Anatol i powiedział, że przywieźli jakiegoś chłopaka i musimy go szybko przesłuchać. Poszedłem więc z nim i okazało się, że jest to Berg, przy którym znaleziono narkotyki. Przesłuchanie prowadził Anatol - w tym momencie wstał, obszedł biurko i oparł się o nie - i zaczęło ono odbiegać od normy. Wyciągnąłem go na zewnątrz, a on chciał mi zaproponować tak zwaną pracę po godzinach. 
  Karolina uniosła się lekko w fotelu. Ocierała co chwile łzy, które napływały jej do oczu.
- Co to było? - zapytała.
- Inwigilowanie polityków i sprzedawanie tych informacji odpowiednim osobom. 
  Dziewczynę zamurowało. Nigdy nie spodziewała się, że o czymś takim usłyszy od partnera. Brzmiało to jak szpiegostwo z jakiegoś dobrego filmu amerykańskiego. A najbardziej szokowało to, że dotyczyło to polskiej sceny politycznej. 
- Ale jakim ludziom i jakich informacji? - zaczęła dociekać.
- Podobno - ciągnął dalej - istnieją jakieś tajne specjalne służby, które są odpowiedzialne za takie rzeczy. Najprawdopodobniej pracują dla władzy. Gdy się o tym dowiedziałem to od razu powiedziałem Anatolowi, że nie chce brać w tym udziału. Dla mnie to są brudne pieniądze. On jednak nie zrezygnował z tego i jak widać do dziś na tym zarabia.
  Zrobiło się cicho. Rudowłosa policjantka starała się poukładać sobie wszystko w głowie. Było jednak już tyle informacji, że nie wszystko udało jej się zrozumieć. Mimo to postanowiła ogarnąć się trochę i wziąć znowu do pracy. 

- To gdzie mamy jechać? - spytała, podnosząc się z fotela.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 23 - Prawdziwa twarz

Rozdział 10 - Podejrzenie

Rozdział 14 - Polityk