Rozdział 6 - Zmora
„Śmierć syna Wicepremiera.”
„Syn Wicepremiera Berga nie żyje.”
„Kto zabił syna jednego z najbardziej wpływowych polityków w kraju?”
„Czy brutalna śmierć może być początkiem kryzysu parlamentarnego w Polsce?”
Wszystkie stacje telewizyjne w kraju huczały. Autorzy pasków prześcigali się o to, kto stworzy najlepszy tekst. Dziennikarzy nienawidzili policjanci, gdyż uważali ich za hieny, które zamiast dążąc do prawdy dbali o własne interesy. Niestety, tak wygląda brutalny świat, którym rządzi ten, kto ma najwięcej klocków lego.
Leon nie dopuszczał narazie do siebie myśli o tym, co mówią media. Stał jak wryty w salonie wicepremiera Berga i gapił się na zwłoki jego syna. Krew w jego żyłach zmroziła całe ciało i o ile idąc Grodzką odczuwał jeszcze objawy kaca, o tyle teraz jego mózg pracował na pełnych obrotach.
To, co miał teraz przed oczami, już raz widział. Ale nie w świecie rzeczywistym tylko tym, które istnieje w wyobraźni. Kilka miesięcy temu, gdy siadał do pisania swojej powieści, musiał wymyślić zbrodnie, która wstrząsnęłaby czytelnikiem. W kronikach i archiwach miasta szukał jakiegoś natchnienia i ostatecznie znalazł go. Upozorował więc w świecie fikcji mord, którego nie można w żaden sposób sobie wytłumaczyć.
- Co tak stoisz jakbyś nigdy trupa nie widział? -odezwała się Karolina, która właśnie go wyminęli i sama spojrzała na zwłoki.
Nieboszczyk leżał na brzuchu na małym dywaniku po środku salonu. Od pasa w górę był nagi, nie okrywała go żadna bluzka, czy koszula. Jednak najbardziej wzrok przykuwała jego głowa oddzielona od reszty ciała i twarzą zwrócona w przeciwnym kierunku do torsu. Z miejsca, gdzie się pierwotnie znajdowała, nadal sączyła się krew. Z kolei na jego plecach ktoś wyrył najprawdopodobniej nożem dwie litery, których nie dało się w tym momencie odczytać, gdyż były mocno zalane krwią. Ona była dosłownie wszędzie.
- Po prostu dawno nie widziałem odciętej głowy - odpowiedział jej, nie chcąc zdradzać narazie, że w pewien sposób to on wyreżyserował spektakl, który teraz muszą oglądać.
Dziewczyna podeszła do ciała i przykucnęła, próbując odczytać litery.
- Co tu jest napisane?
Nagle z pokoju obok wyskoczył Karol, który doglądał ostatnich formalności związanych ze swoją pracą.
- Tego jeszcze nie wiemy. W prosektorium, jak umyją ciało, wtedy damy radę je odczytać.
Leon wiedział, co to oznacza. Przecież w końcu to on po godzinach szukania ożywił dawną, proroczą groźbę. Tysiące pytań krążyło teraz po jego głowie. Czy ktoś również dokopał się do tamtych zbrodni, czy to po prostu przypadek?
- Fatalna sprawa - powiedział, a partnerka spojrzała się na niego.
- Wiesz, co teraz będzie? Przecież to syn Berga. Mamy przejebane...
-No, trochę - odpowiedział jej Karol odgarniając grzywkę na bok - ze wstępnych ustaleń zginął w nocy. O dziwo, nikt się nie włamał do mieszkania.
- Czyli ofiara sama wpuściła sprawcę. Co o tym myślisz Leo?
Policjant stał i nawet nie drgnęła mu powieka. Był jak w transie, zszokowany tym, co widział. Nie zdawał sobie sprawy, że demony miasta, w którym się wychował, powrócą, gdy akurat on będzie na służbie.
Postanowił jednak podejść do sprawy profesjonalnie. Nie chciał dać po sobie poznać, że coś jest nie tak, że coś wie. Przypomniał sobie przesłuchanie Berga, które prowadził razem z Anatolem tamtego zimowego poranka. Do dziś żałował tego i jak widać: słusznie.
- A nie zabezpieczyliście jakiś śladów? - spytał poprawiającego non stop włosy chłopaka.
- Nie ma odcisków palców ani śladów butów. Nie ma też narzędzia zbrodni. W zasadzie to jedyne, co mamy, to to coś na jego plecach...
- Dopadł go jakiś kat.
Rudowłosa znowu spojrzała na partnera. Jego zachowanie wydało jej się bardzo dziwne. Jednak teraz był większy problem. Zwróciła się w stronę Karola.
- A nagrania z monitoringu? Cokolwiek?
- Pracujemy dopiero nad tym.
Leon przemieścił się po pokoju. Podszedł do odciętej głowy ofiary, uważając na to, by nie wejść w kałużę krwi, która powoli krzepła.
- No to bierzcie się do roboty! Nie mamy czasu na opierdalanie.
Zezłościł się. Wiedział, że od teraz będzie miał nóż na gardle, którego pozbyć będzie mu bardzo ciężko. Nie było więc chwili do stracenia.
Technik wyszedł z salonu, a policjanci zostali sami z trupem.
- No to od czego zaczynamy? - Karolina stanęła przy ścianie zakładając ręce na biodra.
- Trzeba przesłuchać tą sprzątaczkę, co znalazła ciało.
Nagle zadzwonił telefon Leona. Wyciągnął go z kieszeni spodni i zerknął kto dzwoni. Był to Anatol.
- Okej, to ja pójdę ją przesłuchać.
I wyszła, a zaraz potem wkroczyło dwoje ludzi odpowiedzialnych za zebranie szczątków i przetransportowanie ich do prosektorium. Leon wyszedł więc do kuchni, która przylegała do salonu i tam odebrał telefon.
- Słucham - powiedział wyciągając z przezroczystej szafki nad zlewem szklankę i nabierając do niej wodę z kranu. Z tego wszystkiego zachciało mu się pić.
- I co tam macie? - usłyszał w słuchawce głos komendanta.
Odstawił szklankę do zlewu i oparł się o blat kuchenny.
- Czemu nie powiedziałeś mi, że to Berg? - odpowiedział mu groźnie.
Nastała chwila ciszy. Słychać było tylko oddech Anatola.
- Ukryłem to, byś nie odrzucił tej sprawy. Potrzebujemy Cię!
Leon znów się zagotował.
- Wiesz, że po tamtej akcji nie chciałem mieć z tym wszystkim nic wspólnego!
-Posłuchaj, chcesz, czy nie, prowadzisz tę sprawę. Wiesz jak teraz jest gorąco w Warszawie. Trzeba jak najszybciej złapać mordercę i zapewnić nam wszystkim dobre imię.
Znów przez chwilę było słychać tylko oddech.
- W Grand Hotelu zatrzymał się Berg - kontynuował Anatol - Przyjechał najszybciej jak tylko mógł. Kazałem mu przekazać, że pojawi się ktoś od nas u niego. Jedźcie tam z Karoliną jak skończycie, okej?
Zawahał się przez chwile. Wiedział jednak, że musi się zgodzić.
- Niech Ci będzie - i się rozłączył.
Wszedł do salonu, z którego wynoszono akurat zwłoki. Poczuł, że znów ogarnia go szok i robi mu się od tego wszystkiego słabo. Przeszedł następnie w stronę wyjścia i znalazł się na schodach. Zszedł nimi na dół, by po chwili być z powrotem na Placu po Farze. Zobaczył tłum dziennikarzy robiących masę zdjęć, których powstrzymywało kilkoro policjantów od wejścia na miejsce zbrodni.
Gdy Karolina zobaczyła go wychodzącego z budynku, od razu do niego podbiegła.
- Przesłuchałam tą sprzątaczkę.
Mężczyzna przymknął oczy i wziął głęboki oddech.
- I co mówiła?
- Powiedziała tyle, co Karol. Nic nowego.
Leon rozejrzał się po kamienicach, które praktycznie z każdej strony otaczały plac. Dusił się tym, co go dzisiaj spotyka. Poczuł się jak w pułapce, z której nie ma już wyjścia, a jego los zależy od jej właściciela.
- Dzwonił komendant - rzucił nagle jadąc sobie po szyi ręką - musimy jechać do Grand Hotelu. Tam zatrzymał się podobno ojciec ofiary, Wiceminister Berg.
- Ruszajmy więc!
Skierowali się w stronę samochodu unikając gapiów i dziennikarzy, którzy zaczaili już, kto będzie w tym śledztwie miał największe znaczenie.
Po kilku minutach jechali już w stronę hotelu, który znajdował się stosunkowo blisko. Musieli zawrócić na rondzie Dmowskiego, na którym od niedawna stoi 35 metrowy maszt niepodległości z biało czerwoną flagą. Następnie minęli dworzec i udali się w stronę 3 maja.
- Dlaczego tak dziwnie się zachowywałeś? - spytała dziewczyna, gdy stanęli na światłach za jakimś autobusem. Leon odwrócił głowę w przeciwnym kierunku.
- Mówiłem Ci, że dawno nie widziałem odciętej głowy. Poza tym mam jeszcze kaca...
Nie wystarczyła dziewczynie ta odpowiedz ale wiedziała, że nic nie od partnera nie wyciągnie.
Samochód jechał dalej. Po skręceniu w 3. maja wystarczyło wjechać na górny odcinek ulicy i przejechać obok Placu Litewskiego. Grand Hotel znajdował się tak jakby na rogu placu, z tym że oddzielał go od niego zbieg trzech ulic: Kołątaja, Krakowskie Przedmieście oraz właśnie 3 maja.
Gdy zapaliło się zielone światło wjechali w tę drugą ulicę i zaparkowali na pobliskim parkingu. Po wyjściu z samochodu mieli przed oczami ogromny, eklektyczny budynek, niedawno odnowiony z licznymi zdobieniami na fasadzie. Wieńczyła go ogromna barokowa kopuła.
Sam gmach istnieje już ponad sto lat. Pod koniec XIX wielu jako swoją siedzibę wzniosła go Kasa Przemysłowców Lubelskich, która skupiała wokół siebie właścicieli największych w tamtych czasach zakładów przemysłowych. Następnie utworzono tutaj Hotel Lublinianka, który był chyba najbardziej znanym hotelem w tej części kraju, a z czasem zaczęła funkcjonować obecna nazwa.
Po przejściu na drugą stronę ulicy Leon i Karolina znaleźli się między kolumnadą, która podtrzymywała spory taras. Tędy prowadziło wejście do budynku.
- Byłam tu raz na jakimś bankiecie - szturchnęła go dziewczyna ale on nie zareagował.
Przeszli przez rozsuwane drzwi. Hol hotelu zrobił, szczególnie na Karolinie, ogromne wrażenie. Wszędzie dominowały ciepłe, złote barwy. Posadzka wykonana była z marmuru, który odbijał dźwięk stawianych na nich kroków, a każde przejście do kolejnych pomieszczeń wieńczył okrągły łuk. Za jednym z nich znajdowała się recepcja, którą Leon od razu zauważył i zaczął iść w jej kierunku.
- Gdzie tak pędzisz? - głośno spytała jego partnerka, która przykuła tym uwagę ludzi siedzących w sąsiednich pomieszczeniach. Znajdowały się tam restauracja i bar, a usiąść można było na czerwonych fotelach i posłuchać wspaniałego dźwięku pianina.
Leon nie zatrzymał się. Karolina szybko do niego dołączyła. Razem podeszli pod recepcję, na której siedziała brunetka o pięknych, niebieskich oczach.
- Czym mogę Państwu służyć? - spytała ich swoim delikatnym głosem, pokazując przy tym swój piękny, szeroki uśmiech oraz perłowe zęby.
Policjanci wyciągnęli z kieszeni swoje odznaki i pokazali je recepcjonistce.
- Inspektor Leon Kowalski i Inspektor Karolina Haber. Byliśmy anonsowani do Wicepremiera Berga.
- Proszę dać mi chwilę - odpowiedziała i sięgnęła po telefon.
Gdy dziewczyna z kimś rozmawiała oni odwrócili się i zaczęli dalej podziwiać wnętrze hotelu. Ujrzeli złote zdobienia na suficie, w których mogli dostrzec swoje odbicie.
- Pan Berg czeka na Państwa w swoim apartamencie na pierwszym piętrze - odezwała się nagle dziewczyna, odkładając telefon na miejsce - Numer 8. Po wyjściu z windy w lewo.
Leon od razu skierował się w stronę windy, a Karolina ukłoniła się w podzięce i pobiegła za nim.
- Nadal uważam, że zachowujesz się dziwnie - mówiła, gdy zamykały się drzwi podnośnika - czy to ma związek z tym przesłuchaniem, o którym nic nie wiem?
Był w kropce. Wiedział, że musi coś powiedzieć, bo inaczej Karolina nie da mu spokoju. Nie chciał jednak za wiele zdradzać, gdyż żałował niektórych swoich decyzji.
- Byłaś na zwolnieniu, przywieźli nam Berga i musieliśmy go przesłuchać z Anatolem. Miał przy sobie narkotyki i tyle. Nie szukaj tutaj jakiś spisków.
Winda zatrzymała się na pierwszym piętrze.
- Niech Ci będzie - westchnęła.
Skręcili w lewo jak nakazała im recepcjonistka. Korytarz był bardzo szeroki, a na podłodze leżał puszysty, czerwony dywan. Kolorystyka przypominała tą z parteru.
Po bokach usytuowane były pokoje, do których prowadziły czarne drzwi. Można je było otworzyć za pomocą specjalnej karty magnetycznej.
- Z lewej są parzyste, czyli tam pewnie jest pokój ósmy - wskazał Leon ręką na drzwi przy końcu korytarza.
Gdy przeszli kilka metrów okazało się, że miał rację. Stanęli przed dużymi, czarnymi drzwiami. Karolina uniosła dłoń i dwa razy zapukała. Odpowiedziała im cisza.
- To na pewno tutaj? - spytała.
- Wydaje się, że tak - odpowiedział jej kierując wzrok na numer przyczepiony do górnej części drzwi, który był taki, jaki być powinien.
Po chwili jednak usłyszeli odgłos stawianych kroków dobiegający ze środka. Rósł z każdą sekundą aż w końcu ktoś pociągnął w dół za klamkę.
Drzwi się otworzyły. Policjanci ujrzeli blond dziewczynę ubraną w czarną sukienkę. Miała bardzo długie nogi, co od razu zauważył Leon.
- Dzień dobry - przywitała się na wejściu - zapraszam. Pan Wiceminister czeka już na Państwa.
Wymownym gestem ręki zaprosiła ich do środka. Przeszli przez drzwi i ujrzeli ogromny salon, z czerwonym dywanem i złotymi ścianami. Po środku stał fotel, kanapa i mały stolik, na którym znajdowała się otwarta butelka jakiegoś dobrego alkoholu.
Jednak najbardziej wzrok przykuwał rząd ogromnych okien, a dwa skrajne przykryte były złotymi zasłonami. Z kolei po środku koronkowa firanka przepuszczała światło słoneczne, które podkręcało wystrój wnętrza.
Właśnie w tym miejscu stał On - obecny gospodarz. Był ubrany w czarny jak noc garnitur, a na nogach miał połyskujące lakierki. W ręku trzymał lampkę z alkoholem, który pochodził zapewne z butelki stojącej na stoliku, a twarzą zwrócony był w kierunku okien.
Spoglądał w dół jak kolejne samochody przemierzają szare ulice. Jak kolejni ludzie pędzą, nie wiedząc sami nawet dokąd. Ale taka jest ludzka natura: gdy ma nadejść koniec świata, to wszyscy o tym mówią. Ale gdy komuś kończy się świat, to pozostaje mu tylko patrzeć przez okno i wyczekiwać nieuniknionego.
***
Karol musiał jeszcze raz stawić się na miejscu zbrodni. Zapomniał bowiem wziąć torby z lampami, za pomocą których naświetlało się jakiś obiekt, by sprawdzić, czy nie ma na nim odcisków palców.
Zostawił ją na kredensie w salonie Bergów. Gdy już ją złapał to zadzwonił jego telefon. Chciał go szybko odebrać, lecz w pośpiechu telefon spadł mu na podłogę. Schylił się, by go podnieść i wtedy zobaczył mały, złoty, okrągły przedmiot, który leżał pod kredensem.
- Tak szefie? - powiedział, gdy nacisnął zieloną słuchawkę - poczekaj chwilę.
Z bocznej kieszeni torby wyciągnął lateksową rękawiczkę i złapał przez nią ów przedmiot.
- Jesteś tam szefie? Właśnie znalazłem jakąś obrączkę, która chyba nie należała do ofiary.
Komentarze
Prześlij komentarz