Rozdział 25 - Imię Róży
Substancje zawarte w marihuanie od razu rozprzestrzeniły się po organizmie. W błyskawicznym tempie, dzięki temu, że powietrze trafia bezpośrednio do krwiobiegu, przedostały się one do mózgu, w którym zaczęły swoją prace. Tego fantastycznego uczucia nie dało się opisać. Leon jednak, smakując tego specyfiku, czuł jakiś niedosyt. Pragnął, by marihuana zawładnęła jego ciałem, lecz nic się takiego nie działo. Spoglądał tylko jak rozżarzona końcówka skręta przygasa, co oznaczało, że trzeba było ponownie się zaciągnąć. — Wydaje mi się, że jakiś słaby dzisiaj jest ten skręt. — stwierdził w pewnym momencie. Jacek delektował się smakiem. Z gracją oddalił od ust rękę, która trzymała jointa i delikatnie wypuścił dym z ust. Niemal od razu uśmiech zawitał na jego suchej twarzy. — To bardzo proste — odpowiedział. — Po pierwsze paliłeś niedawno. To jest narkotyk, więc ciało szybko do niego się przyzwyczaja. Po drugie Janko ma głowę do interesu. Na tygodniu sprz...