Rozdział 4 - Początek

           
  Świat stoi od wielu lat i tak naprawdę to nic nowego w nim się nie dzieje. Cała rzeczywistość sterowana jest odgórnie, a my nie mamy wpływu nawet na to, kiedy się obudzimy. Świat to wielki dom zbudowany z klocków lego i chyba ktoś przestał już nim się bawić, wymieniać klocki na lepsze, budować kolejne   budowle.
  Leon poruszał się w tym domku jak we mgle.
- Nigdy nic nie osiągniesz - wmawiała mu mama, gdy miał 15 lat. Mówiła tak, bo od dawna już miała złamane serce, a on słuchał jednocześnie podziwiając jej długie, kasztanowe włosy.
  Leon nie był jedynakiem. Jego brat, Wiktor, był od niego starszy o 9 lat. Łączyła ich specyficzna więź. Wiktor pomagał Leonowi prawie we wszystkim, często też nim się opiekował.
  Gdy wybuchł stan wojenny w grudniu 1981 roku, Wiktor był studentem UMCS. Często w rozmowach z nim dało się wyczuć chęć walki z panującym systemem. Krzepiony doniesieniami z innych miast, gdzie studenci wyszli na ulicę, sam postanowił zorganizować podobną demonstracje w Lublinie. 
  Rano 14 grudnia, wraz ze swoimi kolegami z uczelni, zajęli Plac Litewski. Chcieli pokojowo przeciwstawić się rządom radzieckiej myśli. Pokojowo...
  Po kilku minutach ZOMO wkroczyło na teren największego placu w Lublinie i zaczęło pałować demonstrantów. Jednego z nich tak pobili, że wkrótce potem zmarł. Był to Wiktor.
  Jego i Leona mama strasznie to przeżyła. Po pierwsze i co najważniejsze, straciła swojego pierworodnego, ukochanego syna. Po drugie Wiktor przeciwstawiał się systemowi, który... zapewniał im byt i bezpieczeństwo. Jego ojciec w trosce o rodzinę zapisał się do partii. Był jednak porządnym człowiekiem i zawsze ponad siebie stawiał dobro innych. Również i na niego tamte wydarzenia miały duży wpływ, nie tak duży jak na żonę.
  Po pogrzebie jeszcze nie było tak źle. Mama starała się zajmować Leonem. Wraz z biegiem czasu, gdy dostrzegała w nim Wiktora, co raz bardziej się od niego dystansowała, a większość obowiązków w domu przejął tata. Kulminacja nastąpiła 5 lat później.
- Nigdy nic nie osiągniesz - krzyknęła, gdy Leon oznajmił, że chce zwalczyć komunizm. Odwróciła się na pięcie i wyszła z domu, a jej piękne włosy bujały się wraz z każdym krokiem, by zniknąć w końcu za drzwiami, jak się okazało, już na zawsze.
  Następnego dnia ktoś znalazł jej ciało w pobliskiej rzece.

  Leon wraz z ojcem poradzili sobie z tym ogromnym ciosem. Chłopak z czasem podszedł do matury i zdał ją śpiewająco. Nastał jednak trudny moment w jego i tak zszarganym życiu: moment wyboru dalszej drogi. Nie musiał tak, jak jego brat, wychodzić na ulicę i protestować przeciwko władzy. Zapowiedziane na kilka tygodni później częściowo wolne wybory oraz skończone niedawno obrady okrągłego stołu oznaczały zmianę systemu. I wtedy Leon dostał przebłysku.
- Tato! - krzyczał wbiegając do kuchni. - zostanę policjantem!
  I tak o to zgłosił się do szkoły policyjnej w Zamościu. Narodziła się w nim iskierka nadziei, że życie może wyglądać inaczej, że świat może ruszyć, że on może go zmienić.
  Lecz świat tego nie chciał. Leon jednak przeszedł wszystkie testy sprawnościowe i zdał egzaminy końcowe. Mógł nazywać już siebie policjantem. W międzyczasie poznał Magdę, piękną i mającą niezwykle dobre serce dziewczynę. Od razu się w niej zakochał. 
  Mijały lata i wkrótce pobrali się, a efektów ich miłości nie trzeba było daleko szukać. Po roku od ślubu okazało się, że Magda jest w ciąży. Przyszły tata zwariował ze szczęścia. Po narodzinach zajmował się swoim synkiem jak tylko mógł, łącząc to z obowiązkami służbowymi. Wraz z awansem na wyższe role w społeczeństwie Leon także zaczął awansować pod względem kariery. Gdy został już inspektorem to wszystko się zmieniło... A czasu nie da się cofnąć.
  
  Widział ją teraz. Bardzo dokładnie. Te same włosy, które kiedyś dotykał. Te same usta, które jeszcze niedawno całował. Stała w białej sukience i trzymała w ręku nóż.
- Po co Ci to? - spytał Leon.
  A ona milczała tak samo jak wtedy, gdy dowiedziała się, co jej mąż robił tamtej nocy. 
- Kochanie, możemy porozmawiać?
  Leon nie mógł znaleźć z nią kontaktu. Wpatrywała się w niego zimnym, prawie martwym wzrokiem. Lekki dreszcz przeszedł mu po plecach.
  Rozejrzał się dookoła. Zorientował się, że stoją w sypialni ich syna, a Magda ma obok siebie łóżeczko, w którym mały spał po narodzinach. Zauważył też, że stoi ubrany w czarny garnitur z czarną koszulą pod spodem, a na palcu brakuje mu złotej obrączki, którą nosił od ślubu.
- Przysięgałeś w kościele - odezwała się nagle. 
- Co chcesz zrobić?!
  Leon zrobił dwa gwałtowne kroki w przód. W tym momencie podniosła nóż do góry, a z łóżeczka rozległ się płacz dziecka.
- Jeszcze krok i go zabije! - wykrzyczała. Ledwo udawało jej się utrzymać nerwy na wodzy.
- Spokojnie. Nie rób niczego głupiego.
  W tym momencie otworzyły się drzwi do pokoju. Leon spojrzał w tamtą stronę i mocno się przeraził. Stała w nich ta sama kobieta, z którą zdradził swoją żonę. Również była ubrana w długą, zakrywającą nogi, białą sukienkę.
- A co Ty tu robisz?! - wykrzyczał.
  Kobieta zamknęła za sobą drzwi. Podeszła do Leona i przesunęła mu swoją rękę po jego twarzy. Potem zaczęła kierować się w stronę Magdy. Obie wpatrywały się w siebie nawzajem. Gdy podeszła wystarczająco blisko złapała ją w talii, po czym przekręciła lekko w bok. Po chwili ich usta spotkały się w bardzo namiętnym pocałunku, który trwał i trwał. Leon chciał do nich podbiec. Był w szoku. Nie mógł jednak tego zrobić, gdyż jego stopy jakby ktoś przyspawał do podłogi. 
  Zaczął się szarpać sam ze sobą. Nie mógł znieść całej tej sytuacji. W końcu upadł na ziemię nie wiedząc, co można było zrobić. Nagle dostrzegł jak Magda, cały czas tkwiąc w pocałunku, unosi ponownie nóż nad łóżeczko, w którym nadal płakało dziecko. Po chwili odstawiła głowę od kochanki Leona, która zaczęła całować ją po szyi. 
- Pisząc tę swoją książką - spoglądała na niego zimnym wzrokiem - miałeś gdzieś nas. Pamiętasz, co mówiłeś, gdy zwracałam Ci uwagę, że za mało czasu poświęcasz rodzinie?
- Nie, nie, nie - zaczął powtarzać pod nosem.
- Że trzeba zacząć nowy rozdział.
  Po tych słowach Magda zrobiła zamach ręką, w której trzymała nóż.

  Nagle mrok zamienił się w ostre światło, które kuło oczy Leona, jakby ktoś wbijał w nie szpilki. Oddychał głęboko, nie widząc, gdzie się znajduje. Jego głowa była pusta. Nie wiedział nawet o czym myśleć. Siedział prosto i wyczekiwał cudu.
  Po kilku sekundach jasność ustąpiła, a jego mózg zaczął dostrzegać kolory i kształty. Przy oknie znajdującym się z jego lewej strony dostrzegł ciemną plamę.
- Zbudziłeś się - usłyszał kobiecy głos - nareszcie.
  Przetarł oczy. Dostrzegł dziewczynę ubraną w koronkowe czarne majtki oraz koszulę, która była rozpięta. Jedynie otuliła nią swoje nagie ciało.
- Gdzie ja jestem? - spytał rozglądając się dookoła. Leżał na jakimś łóżku, w obcym mieszkaniu.
- U mnie - odpowiedziała dziewczyna odwracając się w jego stronę - upierałeś się byśmy tutaj przyszli.
  Teraz ją poznał. Była to blond włosa barmanka, która spodobała mu się poprzedniej nocy. I to była jedyna rzecz, którą pamiętał.
  Podniósł kołdrę, którą był przykryty, by po chwili szybko ją opuścić. Był całkowicie nagi. Barmanka podeszła do krzesła stojącego naprzeciwko łóżka. Na nim leżały najprawdopodobniej rzeczy Leona.
- Jak się tu znalazłem? - spytał próbując pokonać chrypę. Poczuł nagle straszny ból głowy. Przystawiając sobie rękę do czoła zauważył, że na palcu brakuje obrączki ślubnej. Przypomniał sobie straszny sen, który jeszcze niedawno go dręczył.
- Poderwałeś mnie, czekałeś, gdy skończę pracę, no i przyszliśmy do mnie. Cała historia.
  Dziewczyna złapała ubrania z krzesła i rzuciła je na łóżko. 
- Idę wziąć prysznic. Jak wrócę, Ciebie ma tu nie być.
  Leon mocno się zdziwił, lecz podejrzewał, że dziewczyna boi się niespodziewanej wizyty. Spuścił nogi na podłogę i przeciągnął się rozluźniając mięśnie. Zrzucił z siebie kołdrę, po czym wstał. Ledwo mógł jednak ustać. Złapał dżinsowe spodnie i naciągnął na swoje nogi. Potem ubrał bluzkę i sweter, skarpety i rozpaczliwie zaczął szukać butów. 
  Obmacał szybko kieszenie i odetchnął z ulgą, gdy wszystko było na swoim miejscu. Z lewej kieszeni spodni wyciągnął telefon i zauważył, że ma jedno nieodebrane połączenie od Karoliny. Nie przejął się tym zbytnio, gdyż w jego głowie siedziała teraz jedna, osamotniona myśl: WODY! Nie chciał jednak narobić problemów dziewczynie i postanowił jak najszybciej opuścić jej mieszkanie. 
  Przy drzwiach wyjściowych znalazł swoje buty, które szybko założył na stopy i wyszedł. Był na klatce schodowej. Zamiast jechać windą zszedł schodami, których nie miał dużo do pokonania. Mieszkanie dziewczyny znajdowało się bowiem na pierwszym piętrze kamienicy. 
  Gdy już dopadł drzwi wyjściowe z budynku, momentalnie przez nie przeszedł i znalazł się na ulicy. Było bardzo jasno, gdyż żadna chmurka nie postanowiła tego ranka przykryć błękitnego nieba. 
- Tego mi kurwa było trzeba - powiedział sobie pod nosem ponownie się przeciągając. Po chwili zaśmiał się - tak więc czuł się bohater mojej książki. 
  Wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego, że to, co powiedział, będzie miało ogromne znaczenie.



  

Komentarze

  1. Czekam na dalszą część. Ciekawa jestem jak potoczą się dalsze losy bohaterów

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny styl, treści wciągające :) czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz super styl, czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobrze się czyta .No i mój Lublin :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy styl pisania, wciągająca powieść! Pozdrawiam i czekam na więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się, że nawiązałeś do przeszłości bohatera.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 23 - Prawdziwa twarz

Rozdział 10 - Podejrzenie

Rozdział 14 - Polityk